czwartek, 15 maja 2014

Zmiany, zmiany, zmiany...


Przede mną ogromne zmiany.  Po roku spędzonym z moją córeczką czeka mnie powrót do pracy. Jeszcze chyba nie całkiem do mnie dociera , że już lada dzień, będę musiała naciągnąć, jeśli nie przerwać, łączącą nas pępowinę, choć fizycznie zostało to zrobione przy porodzie... I jakoś nie pomaga myśl, że miliony, ba! nawet miliardy kobiet, przeżyły, a kilka razy tyle kobiet na świecie to przeżyje. Ta sytuacja dotyczy mnie i każda mama czuje to samo - mimo zapewnień, że będzie dobrze, stres i strach są nieodłącznym elementem towarzyszącym rozłące, która urasta do rozmiarów tragedii życiowej. Oczywiście, że czuję też swego rodzaju radość, z okazji "powrotu do ludzi", aczkolwiek myśl, o tym, że moje dziecko będzie z kimś innym cały dzień, przesłania wszystkie pozytywne uczucia. W każdym razie niania już znaleziona, mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować i wszyscy będą zadowoleni, a moja Pusia najbardziej :)
Ponadto, kolejną zmianą, wywołującą emocje, ale nie tak skrajne, jest inwestycja w swoją urodę, a dokładnie uśmiech ;) Odkąd pamiętam chciałam mieć proste zęby. Niestety koszty i wstępne diagnozy ( usunięcie dolnych "jedynek" lub "dwójek") skutecznie mnie zniechęciły. Bodźcem do zmian, był właśnie rok spędzony w domu, podczas którego całkowicie oddałam się wychowaniu mojej córeczki. Stwierdziłam, że muszę zrobić coś dla siebie. I oto nastał moment spełnienia jednego z moich największych marzeń ( tzn. spełni się jak już będę miała "hollywoodzki" uśmiech). Bo skoro mam wspaniałego męża, cudowną córeczkę, zdrowie, dom, pracę, to marzę o rzeczach przyziemnych - jak proste zęby i podróż do Nowego Jorku ;)   Pierwszy krok do prostych ząbków zrobiony - chwilę przed powrotem do pracy zakładam upragniony aparat. I mimo, że wiem, że bywają w życiu przyjemniejsze rzeczy niż noszenie aparatu ortodontycznego, to wizja efektu końcowego mnie motywuje!
A Was jakie zmiany czekają w najbliższym czasie?

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do lektury :)